Anit-haul rzeczy których nie kupie
Anit-haul to pomysł o którym pierwszy raz słyszałam od Kimberly Clark, polega to na pokazywaniu produktów których nie chcemy kupić. Z pozoru absurdalne, ale jest w tym bardzo dużo sensu jesteśmy zalewani nowościami kosmetycznymi, premiera za premiera i wszystko trzeba mieć bo jest to produkt idealny który rozwiąże wszystkie nasze problemy z cera, lub sprawi że nasz makijaż będzie w końcu perfekcyjny. Otóż nie ma produktów idealnych, gdyby były to nie było by potrzeby produkcji nowych palet lub kremów, a my nie czuły byśmy co miesiąc potrzeby odświeżenia naszej kolekcji kosmetyków.
Chciała bym wam pokazać czego nie kupię mimo reklam i zalewu blogosfery recenzjami. Pokażę produkty które znajdują się w dostępnym dla mnie przedziale cenowym, nie będzie Channel i nie będzie Wibo. Nie chodzi o krytykowanie działania, ponieważ ja ich nie mam i pewnie są to bardzo dobre produkty ale nie zmienią jakości mojego życia bardziej niż poprzednie które wcześniej kupiłam.
Chciała bym wam pokazać czego nie kupię mimo reklam i zalewu blogosfery recenzjami. Pokażę produkty które znajdują się w dostępnym dla mnie przedziale cenowym, nie będzie Channel i nie będzie Wibo. Nie chodzi o krytykowanie działania, ponieważ ja ich nie mam i pewnie są to bardzo dobre produkty ale nie zmienią jakości mojego życia bardziej niż poprzednie które wcześniej kupiłam.
Palety Too Faced
Ostatnia premiera Sweet Peach, wyszła nie tylko paleta z tej serii ale cała gama produktów o zapachu brzoskwini, mamy rozświetlacze, róże, błyszczyki... kosmos. Aktualnie cena palety 189,00zł, kolory są ładne ale bardzo podobne były w Naked 3 i wiem że nie był to mój typ barw. Więc Sweet Peach odpada z automatu, wiem że nie używała bym tej palety, a co z czekoladkami? Żadna z nich nie jest idealna, zawsze czegoś brakuje a to nie ma czarnego, a to dorzucili jakiś dziwny zielono-niebieski. Musiała bym mieć kilka tych palet żeby się malować a to przecież nie o to chodzi, paleta ma być kompletna, ma mi wystarczyć na minimum 1-2 lata używania bez konieczności dokupywania pojedynczych cieni. Czekoladki nie spełniają tych kryteriów, jest jeszcze jedna rzecz, mi nie podoba się ich szata graficzna, możliwe że nie jestem w ich targecie wiekowym, ale te kolory opakowań, serduszka, brzoskwinki i udawanie czekoladek za 189,00zł oczekuje czegoś co będzie już eleganckie i ponadczasowe.
Produkty thBalm i Benefit
Chodzi mi o serie produktów w kartonowych opakowaniach, najnowszy róż Benefit GALifornia 159,00zł w Sephorce w kartoniku, serio? za 159,00zł chyba już da się zrobić coś bardziej trwałego niż karton. Kolejny jest theBalm i ich kartonowe palety cena od 160,00zł do 200,00zł w Douglas, na prawdę nie ma opcji wykonania czegoś bardziej trwałego za te pieniądze? Jestem zła bo wiem że kartonowe opakowania się fatalnie starzeją, za pół roku będą po prostu brudne, jeżeli producentowi chodzi o to żebyśmy maksymalnie szybko kupiły kolejny róż czy paletę, to chyba te produkty powinny być tańsze. Jeżeli inwestuje w paletę to chciała bym ją zużyć do końca, a przez cały czas użytkowania oczekuje że opakowanie będzie cieszyć moje oko.
Maski Glamglow
Tutaj muszę sobie odpowiedzieć na pytanie: Czy kiedykolwiek w moim życiu użyłam maski która uratowała moją twarz przed czymkolwiek? Nie, żadna z masek nie daje trwałego efektu, algi, glinki i inne błota dostaniemy w Rossmannie za ułamek ceny Glamglow, oczywiście będą one mniej luksusowe niż błoto za 229,00zł ale wiecie tak jak by błoto to nadal błoto. Glamglow jest hitem wizualnym, ładne kolory, wygląda lepiej niż większość maseczek i te błyszczące opakowania. Chciała bym, jak ktoś mi chce wysłać to zachęcam, ale sama tego nie kupie. Za 229,00zł to ja się mogę poczuć luksusowo w inny sposób.Produkty Jeffree Star Cosmetics
Większość kolorów w jego paletach jest bardzo ekstrawagancka i ja nie mogła bym ich używać w moim nudnym życiu bez różowego porsche. Rozświetlacze niestety odpadają mam jeden i zużycie go zajmie mi parę lat nie widzę możliwości zakupu kolejnego produktu zanim nie skończę poprzedniego. Problem mam z jego produktami do ust, bo ja je naprawdę chcę a teraz dodatkowo są dostępne na Minti więc praktycznie na wyciągnięcie reki, jednak te opakowania to taka tandeta, nie widzę siebie używającej jego różowych pocisków do ust, a opakowania płynnych szminek wyglądają tanio. Chce bardzo, ale chyba nie...
Książki na temat pielęgnacji skóry
Mam już dość informacji na temat pielęgnacji, blogi są świetnym miejscem do znalezienia interesujących nas porad, natomiast książek wyszło już tak dużo że nie sądzę aby była fizyczna możliwość zastosowania się do wszystkich porad, chyba że są identyczne ale wtedy nie ma sensu kupować nowych pozycji... Mam słabość do książek i często kupuje ebooki już w dniu premiery, ale z książkami typu poradniki urodowe muszę przystopować. Książka która rzeczywiście dała mi sporo wiedzy to Sekrety urody Koreanek ale to chyba już każdy zna, całą resztę książek czytam i zapominam.
Pamiętajcie te produkty nie są złe, piszę o rzeczach których nie używałam i tłumaczę dlaczego nie są dla mnie zachęcające, co sprawia że waham się nad ich zakupem i jest to moja opinia na ich temat. Z chęcią dowiem się czy są produkty których Wy nie kupicie i z jakiego powodu.
http://www.careergirldaily.com/6-best-beauty-books-shelves/ |
Pamiętajcie te produkty nie są złe, piszę o rzeczach których nie używałam i tłumaczę dlaczego nie są dla mnie zachęcające, co sprawia że waham się nad ich zakupem i jest to moja opinia na ich temat. Z chęcią dowiem się czy są produkty których Wy nie kupicie i z jakiego powodu.
Bardzo racjonalne podejście do tematu. Też mam kilka produktów, których pomimo ich sławy nie chcę mieć. Maski Glam Glow są również na tej liście. Jeśli chodzi o książki-poradniki to niektóre z nich naprawdę sporo dają...osobom, które dopiero zaczynają interesować się strefą, nazwijmy to, szeroko pojętego beauty. Gdy ja sięgam po te książki, z wiedzą zdobytą na blogach, forach, są one dla mnie bezużyteczne. Bo to wszystko wiem. Czy się do tego stosuję to już inna para kaloszy :D Jednak tworzenie w domu na siłę półki z książkami-poradnikami, czy książkami-blogerów/blogerek/youtuberów jest dla mnie trochę nie "halo".
OdpowiedzUsuńPoradniki fajnie wyglądają jako tło do zdjęć :) ale większość tych rewolucyjnych rad już gdzieś się pojawiła, niestety mnie one straszne kuszą, czasami wchodzę na empik tylko żeby oglądać okładki :D
UsuńJa mimo wszystko nie pogardziłabym brzoskwiniową paletą Too Faced i rozświetlaczem Mary Lou od The Balm :)
OdpowiedzUsuńJaki fajny pomysł na listę! I och, mnie Sweet Peach tak kręci, że jeny, chyba niebawem ją kupię! Za to w ogóle nie kręcą mnie popularne kosmetyki Make Up Revolution, choć podobne :) Ale nawet nie wiem co jeszcze wymienić, bo jak coś nie zwróci mojej uwagi, to momentalnie o tym zapominam i nie pamiętam teraz, czego bym ne kupiła :P :D
OdpowiedzUsuń